niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 6. „Zmiany”

Rozdział 6. „Zmiany”

     Ostatni tydzień próbowałam pozbierać myśli, a naprawdę czasu było mało. Kiedy dokładnie, pięć dni temu odegrałam swoją scenkę pani Bein powiedziała, że wiedziała od samego początku, że drzemie we mnie talent aktorski i dała mi rolę nikogo innego jak Julii... Siedziałam dobrą godzinę błagając ją nawet o rolę Marty, kogokolwiek byle nie Julii. Po prostu chciałam rolę, w której nie będę musiała mieć dużej styczności z Ethanem... niestety. Będziemy musieli pocałować się dwa razy podczas sceny balkonowej i podczas wielkiego finału aka naszej śmierci. Lubiłam naprawdę tą lekturę, aż do tego momentu, kiedy sama miałam być jedną z postaci. Boże, zagranie Tybalta byłoby zdecydowanie lepsze niż to!
     Odwiedziłam Dovera, dobre trzy razy. Zrobiło mi się głupio, że przez to wszystko co się stało tak rzadko do niego zaglądałam. Wszystko było już z nim w porządku i wujek Ethana powiedział, że chyba tymczasowo zamieszka z nimi. Nie miałam nic przeciwko wiedziałam, że dobrze się nim zajmą ale byłam też pewna, że raczej go już nie zobaczę.
Stwierdziłam też po dłuższym dyskutowaniu z ciotką, że chcę mieć dorywczą pracę poza szkołą. Zgodziła się ale dopiero po wystawieniu Romea i Julii. Miała rację, ponieważ przez rozkład prób nie miałam za dużo wolnego czasu.
     Siedziałam na jednej z ławek w parku przeglądając po raz setny scenariusz. Za dwadzieścia minut muszę znowu być w szkole i odegrać „rolę mojego życia”. Przegryzłam ostatni kęs mojej kanapki z szynką i wytrzepałam rękę o spodnie w nadziei oczyszczenia jej z okruszków. Wstałam, zebrałam wszystkie możliwe chęci, których nie było w ogóle i ruszyłam w tamtym kierunku. Byłam prawie na miejscu i zobaczyłam Maddie. Blondynkę, która wcześniej wieszała się na Ethanie. Stwierdziłam, że już mi to nie przeszkadza, odkąd zaczęła robić tak codziennie. Grała rolę matki Romea, więc gdy widziałam ją z Ethanem miałam w głowie piękny obraz kazirodztwa...
     - Zrobimy tak jak ostatnio! - krzyknęła pani Bein, zwracając na siebie uwagę wszystkich w sali. - Przypomnijcie sobie swoje kwestie i za dziesięć minut zaczynamy!
Romeo, którego teraz wolałabym nie widzieć szedł w moją stronę kiedy zawołała mnie jego ciotka. Momentalnie ją polubiłam. Podeszłam do niej i spojrzałam na nią zaciekawionym spojrzeniem.
     - Wiem, że nie powinno mnie to interesować ale czy między tobą i Ethanem wszystko w porządku? Zauważyłam, że w ogóle nie rozmawiacie, oczywiście pomijając próby. Dużo o tobie mówił, a teraz sam wydaje się być nieobecny.
     Obróciłam się i zerknęłam na niego przez ramię. Rozmawiał z Maddie, która chichocząc oparła głowę o jego klatkę piersiową.
     - Nie pani Bein, wszystko w porządku – odpowiedziałam dalej na niego patrząc. - Wydaje mi się, że jest nawet bardziej obecny niż zawsze, niech mi pani zaufa.
Odeszłam i nie czekałam nawet na to co ma zamiar powiedzieć.
Opierając się o jeden z drewnianych słupków na molo paliłam papierosa. Jedna noga zwisała mi swobodnie, a drugą miałam zgiętą w kolanie. Jest połowa listopada, więc mróz jest coraz większy. Miałam na sobie buty emu i ciemnozieloną, zimową kurtkę, nie wytrzymałabym już w samym sweterku.
Wiał zimny wiatr, morze było wzburzone, a na niebie zagościło pełno czarnych chmur. Kosmyki jasnych włosów wpadały mi do ust ale nie przejmowałam się tym. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Kończyłam trzeciego papierosa kiedy usłyszałam cichy głos.
     - Nie dotrzymałaś obietnicy. - Od razu poznałam głos osoby, która za mną stała. Nie musiałam się obracać. Ścisnęłam paczkę papierosów mocniej w rękach i dalej patrzyłam za horyzont tak jakby coś miało się tam pojawić
     Usłyszałam skrzypnięcie desek co oznaczało, że się zbliża. Wyciągnął mi papierosa z ręki i w tym momencie odwróciłam głowę. Potrzebował mojej uwagi, a to było ostatnie co chciałam mu dać. Dalej z obojętnym wyrazem twarzy otworzyłam paczkę i wyciągałam już następnego kiedy poczułam lekkie uderzenie i wszystko wpadło mi do wody. Z niedowierzaniem patrzyłam na tonącą paczkę papierosów. Nagle wzrosło mi ciśnienie i wstałam na równe nogi.
     - Możesz mi powiedzieć co ty sobie wyobrażasz? - popchnęłam go co nie dało mi dużo ale byłam zbyt wściekła, żeby o tym myśleć. - Przyłazisz tu po tym wszystkim i od tak drażnisz mnie jak nikt inny i na dodatek wyrzucasz mi paczkę fajek do morza. Co z tobą jest nie tak, co? - Już miałam go popchnąć jeszcze raz ale złapał mnie za nadgarstki przytrzymując je u góry. Przyciągnął mnie do siebie i spojrzał mi w oczy. Znieruchomiałam tak jakby w niesamowity sposób zaczął mnie uspokajać. Po chwili wytchnienia chciałam mu się wyrwać ale jego ręce, ani drgnęły. Miałam wrażenie, że zaraz uniesie mnie ponad ziemię.
     - Pieprzyć to – zaklął pod nosem i szarpnął mną w swoją stronę, a jego wargi uderzyły o moje usta. Na początku stałam jak zaklęta ale po chwili oddałam pocałunek. Mówił on więcej niż nasze usta potrafią wypowiedzieć i oboje dobrze o tym wiedzieliśmy. Nie potrafiliśmy ze sobą szczerze porozmawiać, a jeśli tylko schodziliśmy na takie tematy zaczynało się pomiędzy nami piekło. Nagle fala rzeczywistości uderzyła mnie w twarz i oderwałam się od niego cofając o krok, a on automatycznie puścił moje nadgarstki.
Maddie nie byłaby zadowolona postawą swojego syna – pomyślałam o tym co cisnęło mi się na usta ale nic nie powiedziałam bo to tylko utwierdziło by go w przekonaniu, że jestem zazdrosna.
     Próbował znowu złapać mnie za rękę ale nie pozwoliłam mu odsuwając się na odpowiednią odległość. To nie powinno się wydarzyć i on dobrze o tym wie. Pieprzony impuls.
     - Wiesz, że...
     - … to był błąd? - dokończył za mnie. - Tak wiem.
     Nagle zrobiło mi się głupio za to, że tak szybko wysunęłam wnioski. Wiem, że popełniłam parę błędów przez ten czas ale... on też nie jest święty. Myślał, że od tak się na niego rzucę, a to nie jest takie proste jak mu się wydaję. Ethan z rezygnacją siadł na molo. Łokcie opierał o kolana, a ręce we frustracji błądziły po jego włosach. Westchnęłam na tyle cicho, żeby tego nie usłyszał i przysiadłam się obok.
     - Jak czujesz się w roli Romea? - zapytałam, żeby w końcu przerwał wyrywanie sobie włosów z głowy.
     - A jak myślisz jak czuje się zasrany Romeo kiedy Julia unika go jak ognia? Przynajmniej teraz wiem dlaczego tak wcześnie zginęła. Moja nowa wersja: Julia umierająca z powodu zakadzenia się fajkami, fajna?
     - Czarująca i bardzo rzeczywista – uśmiechnęłam się sztucznie i uderzyłam go ramieniem w bok. - Proszę cię przestań się dąsać jak dziecko. Nie chcę, żeby między nami było... tak. Za niecały miesiąc mamy odegrać swoje rolę, czy tego chcemy czy nie – po chwili namysłu dodałam jeszcze: - I żebyś mnie źle nie zrozumiał, cieszę się, że mogę ci w tym pomóc.
     Spojrzał na mnie tak jakby wyrosła mi przynajmniej trzecia głowa. Ale po chwili zrobił minę wyraźnie mówiącą, że mi nie wierzy.
     - Naprawdę chcesz tego? Wiesz, że...
     - … będę musiała cię pocałować? Tak wiem. - Odegrałam się na nim jego własną bronią i się uśmiechnęłam.
     - Przed chwilą, raczej nic na to nie wskazywało...
     - Boże jakie z ciebie dziecko.
     Chwyciłam jego twarz w obie dłonie i przysunęłam go do siebie, zderzając nasze usta znowu razem. Ten pocałunek był zupełni inny niż tamten. Teraz byliśmy zdecydowanie bardziej pewni siebie. Powoli odsunęłam się od niego, ale tylko na parę milimetrów.
     - I co? Otoczka złej Julii minęła? - zapytałam uszczypliwie uśmiechając się od ucha do ucha.
     - Nie, dalej czuję smak papierosów.

     Chwyciłam za torbę, która leżała obok mnie i uderzyłam go z całej siły. Pomimo wszystko cały czas się śmiałam. Szybko wstał i zaczął przede mną uciekać, a ja starałam się go dogonić z torbą w ręce i spokojem w sercu. 
~*~
     Wiem, że długo mnie nie było. Niestety, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Rozdział miałam już napisany wcześniej ale mało osób go czyta, więc... szczerze? Po prostu o nim zapomniałam. Więc napiszcie mi, czy was to w ogóle ciekawi XD 
Attente Chartier

2 komentarze:

  1. Boskie <3 kocham to!!!!!! Proszę, proszę pisz dalej. Kocham to i sacrificed. Masz wielki talent! Proszę nie zmarnuj go. Nie przekreslaj tego opowiadania, błagam

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz, pisz, pisz kolejny błagam!
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    Kocham tego bloga i Sacrificed również.
    Nie poddawaj się, ponieważ masz wielki talent.
    Komentarz w końcu zacznie przybywać / Marta

    http://lifelosesitsmeaning.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń